Po przeczytaniu lokalnych doniesień ze zdumieniem stwierdziłam, że nasz własny prezydent zamierza zlikwidować nie tylko Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, Komunalny Zakład Budżetowy, ale również chce dokonać eutanazji na kolejnej filii biblioteki i Miejskim Ośrodku Kultury.
Zszokowało mnie to, bo jeśli urzędnicy muszą stosować kruczki prawne, by zapełnić kasę miejską, znaczy musi być znacznie gorzej niż przypuszczamy. Niektórzy twierdzą, że obecny bum inwestycyjny w Legionowie oraz wielka migracja biurek to znak, że PO obawia się nieco wyników nadchodzących wyborów. Inni zaś mówią, że nie ruszy ich nic.
Kiedy prawie trzy lata temu do prezydenta Legionowa płynęły żądania, by zwolnić dyrektora MOSIR-u, nie pomogły listy z podpisami działaczy sportowych. Dyrektor został na intratnym stanowisku. Obecnie, kiedy rozszarpywany (czytaj modernizowany) jest MOSIR, przez pół roku nie udało mi się otrzymać wyników tajemniczej kontroli finansowej, a przez miesiąc nie udało mi się uzyskać potwierdzenia urzędników o rzekomym zwolnieniu dyrektora. A przecież ta informacja z pewnością zainteresowałaby zarówno zwolenników jak i przeciwników dyrektora. Niektórzy pracownicy z ulgą przyjęli nowe wyzwania. Obecnie sportem zajmować się będą urzędniczki Wydziału Edukacji i Sportu Urzędu Miasta Legionowo. Pani naczelnik Kiełbasińska, niczym minister Mucha stanie się ikoną legionowskiego sportu… chyba, że w klimatyzowanym ratuszu znajdzie się jednak biurko dla atrakcyjnego Grzegorza. Ufam, że z powodu przenosin biurek, jakieś oszczędności zostaną jednak dokonane. Informacja o likwidacji MOK-u bardzo mnie zmartwiła. Kto będzie zarządzał salą widowiskową w ratuszu? Gdzie będą chodzić nasze dzieci? I jeszcze pytanie fundamentalne, co dalej z legionowską kulturą? Kilka dni temu zwróciłam się z ważkimi pytaniami do rzecznika urzędu. – Pani Iwono, lokalna gazeta wyssała sobie tę informację z palca. Pozdrawiam – odpowiedziała kierownik marketingu. O szczegóły z jakiego palca bałam się już zapytać.
Ostatnio na ulicach Legionowa widzieliśmy komunijne białe niewinne sukienki dzieci, które śpieszą do kościołów. Maj jest tradycyjnie już czasem, kiedy rodzice i chrzestni szukają pomysłów na prezenty. Ostatnio w modzie jest zakup e-buków i zegarków a’la minister Nowak. Kilka dni temu przeżyliśmy Dzień Dziecka. Niektórzy nawet przeżyli bardzo intensywnie. Ich radość dało się zauważyć, kiedy kluczyli wśród powiatowych legionowskich opłotków, po festynach i uroczystościach czerwcowych. Gdzieś wyczytałam, że dorosły śmieje się średnio 15 razy dziennie, a w wieku przedszkolnym 400 razy. W Legionowie jest inaczej. Tu częściej śmieje się dorosły. Najczęściej w korkach na wiadukcie, w zatłoczonych pomieszczeniach nocnej opieki medycznej, przy parkowaniu w centrum miasta i w zaciszu domowym przy otwieraniu kolejnych listów z informacją o podwyżkach. Nadchodzące zmiany podobno odczuli także dyrektorzy szkół, otwierając korespondencję z nowej spółki, a dawnej KZB. Informacja o tym, że szkoły mają spółce płacić niebagatelny czynsz, przyprawiła niektórych o palpitacje. Tajemnicą pozostaje, w jaki sposób mają się rozliczać. Zdaje się, że przy nadchodzących modernizacjach dyrektorzy i dzieci w Legionowie muszą szybko dorosnąć…
Iwona Wymazał