Długo wyczekiwana majówka dawno już minęła i tylko gorycz pozostała w ustach, jak po meczu na stadionie, kiedy ktoś nie zdążył przymknąć dachu. Zamiast bowiem zapowiadanych 30 stopni i opalania na świeżej trawie, przykładaliśmy nos do szyby i oglądaliśmy jak woda leje się z nieba.
Słoneczko wychyliło się ostatniego dnia majówki, akurat dla tych, którzy wracali z wypadów i gotowali się w samochodach bez sprawnej klimatyzacji. Oczywiście od poniedziałku, od momentu kiedy zasiedliśmy za biurkiem w pracy, promienie słoneczne ogrzewają świat. Nie da się ukryć, że niektórzy z nas czują się rozczarowani. Podobnie musiał czuć się nasz prezydent, kiedy w podziękowaniu za honorowy patronat otrzymał w prezencie jedną butelkę piwa.
Rzecz się działa podczas sesji rady miasta, kiedy to jeden z mieszkańców Legionowa zdawał relację z wyprawy na Elbrus, najwyższy szczyt Kaukazu. Nasz bohater przygotował długą relację dla radnych i prezydentów z 30-godzinnej jazdy pociągiem obfitującej w wiele ciekawych wydarzeń. Przygotował ikonografikę przedstawiającą wspinaczkę na górę i położenie fatalnego kamienia, który to był przyczyną niefortunnego zakończenia wyprawy. Jeden nieostrożny krok spowodował nagły i niespodziewany zjazd na dół. Po przeżyciu ślizgu, wędrowcem musieli zająć się towarzysze wyprawy. Tym razem, zdjęcie z flagą naszego miasta, znalazło się na tle białych pomieszczeń szpitalnych, a nie na białym szczycie góry. Najważniejsze jednak, że bohater przeżył i mógł w zabawny sposób zrelacjonować swoje przygody. Sam pobyt w szpitalu okazał się być bardzo przyjemnym, a o komfort pokiereszowanego alpinisty zadbały seksowne pielęgniarki. – Zawsze chciałem zjechać w takich sankach – opowiadał bohater, pokazując radnym zdjęcie z transportowania go do najbliższego punktu medycznego. – Najważniejsze, że marzenia się spełniają – pocieszał go nasz prezydent. Na sali obrad z ust niektórych urzędników padła nieśmiała propozycja, by na następną wyprawę pojechał sam prezydent Smogorzewski. Wniosek ten został przyjęty aplauzem, jednak radni nie odważyli się przegłosować go formalnie.
Ta opowieść zakończyła się podziękowaniem prezydentowi za honorowy patronat i już poza salą wręczeniem jednej honorowej butelki piwa, pochodzącego prawdopodobnie z okolic Kaukazu. Zaskoczony prezydent, niespodziewanym dowodem wdzięczności, miał problemy moralne z wniesieniem, bądź co bądź, alkoholu na obrady rady. Każdy wszak wie, że kieszenie marynarki urzędnika nie są przygotowane na takie gabaryty. Jednak z właściwym tylko sobie wdziękiem i dystansem do własnej osoby, zasiadł ponownie przy stole. Ta przyjemna sesja zakończyła się wycieczką pod jedną ze szkół. Niezależne media relacjonowały sposób sadzenia drzew przez niektórych radnych. Gdzieś w zakamarkach mózgu, zakołatała mi wprawdzie myśl, że na zabawne opowieści radni poświęcają sporo czasu, kiedy zaś chodzi o udzielenie głosu mieszkańcom w trudniejszych i bardziej skomplikowanych sprawach, nie szafują nim równie szlachetnie.
W ostatnim miesiącu w środku nocy, około drugiej, dostałam smsa z informacją, że jakiś prezydent i jakiś starosta balują w jakimś legionowskim pubie. Kochani, nie jest to pierwszy taki sms. Trochę tolerancji… Pamiętajcie, że prezydent, starosta, czy naczelnik to też człowiek i bawić się może. A z tej zabawy urzędników nie rozliczajcie, bo takie kompetencje mają jedynie ich małżonki.