Minął rok i jak to bywa z końcem listopada zaczynamy w panice myśleć o prezentach pod choinkę czy z okazji Mikołajek. Niektórzy zaciągają z tego powodu poważne zobowiązania, zastawiają domy i liczą na spłacenie długów w ciągu nadchodzącego roku. Inni zaś cichutko liczą na wyrozumiałość bliskich i znajomych, planują wyjazd w okresie świątecznym lub wywieszenie tabliczki „kwarantanna” na drzwiach mieszkania.
Warto jednak puścić wodze fantazji i w tym roku uruchomić ukryte zasoby kreatywności. Już nasze babcie twierdziły, że najmilszymi prezentami są te, które wykonujemy sami. Ich przygotowanie wymaga bowiem dużo serca. W pierwszej kolejności należy zrobić staranny wywiad. W związku z tym smarujemy się pastą do butów lub masłem czekoladowym, ustrajamy w gałęzie choiny i zaglądamy w zimny wieczór do okien. Dużą trudność sprawi nam obserwacja, kiedy przyszły obdarowany mieszka na 9 piętrze i ostro zaciąga wiatr. Potrzebujemy informacji na temat zainteresowań danej osoby, sposobów spędzania wolnego czasu czy jakichś wyjątkowych pasji, by dopasować prezent do konkretnej osoby. Zadowolona mina bratowej, wymowne milczenie teściowej, może nam sprawić wiele radości w ten świąteczny czas. Ci, którzy nie cierpią na nadmiar gotówki, mogą wykonać prezent samodzielnie. Serwetki, dziergane obrusy czy zwariowane szaliki są zawsze w modzie. Kiedy dołączymy elegancką metkę, która leży od 2 lat w szufladzie, prezent zyska inny wymiar. Dla lubiącego spokój i ekstremalne sporty z pilotem od telewizora teścia, idealny będzie alkohol domowej roboty i płyn do dezynfekcji, takie rodzime dwa w jednym. Samotnym kobietom kupujemy misia, łapiemy przyzwoitego kota, albo inwestujemy w otwieracz do słoików. Pracoholikom fundujemy piłeczkę antystresową i zapas kolorowych karteczek. Inteligentom pakujemy ozdobny i jakże szalony prezent: bilety do muzeum lub podręcznik do łaciny po niemiecku. Alkoholikom kupujemy uroczy zestaw zdalnie sterowanych białych myszy. Dzieci najbardziej cieszą się z opakowań. Duże pudło kartonowe, tępe nożyczki i zapas kolorowych pisaków wystarczy, by uszczęśliwić niejedno nadpobudliwe dziecko. Dla romantyków przygotowujemy coś specjalnego. Piszemy wiersz, koniecznie bez rymów lub malujemy obraz. Tym, którzy wątpią w swoje możliwości twórcze, polecam wyciąć z książki medycznej lub kucharskiej poszczególne wyrazy, zmieszać je ze sobą i metodą losową naklejać na deskę do krojenia mięsa. Będzie to oryginalny i dość kontrowersyjny obraz, jednak noszący znamiona desperackiej chęci przeżycia świąt. Resztę pomysłów pozostawiam wyobraźni czytelników.
Cóż można jeszcze chcieć od Świętego Mikołaja? Proście o duży budżet, senną teściową, o Kevina w telewizorze, o śnieg za oknem, dobrą książkę, pokój na świecie, kolejny tytuł dla prezydenta swojego miasta, otrzymany małymi nakładami finansowymi i zniesienie GMO. Nigdy bowiem nie wiadomo, co przyniosą kolejne lata. Kiedy w wyniku spożywania modyfikowanej żywności wyrosną nam czułki i zmniejszą się niektóre narządy, trudno będzie zachować tradycję wręczania skarpetek, nowych krawatów a nawet kupowania książek. Póki więc jeszcze wypłata przed nami i nie świecimy na zielono idąc ciemnymi ulicami, cieszmy się jeszcze aurą nadchodzących świąt i zapomnijmy o kłopotach dnia codziennego.