Jakiś czas temu pod jednym z legionowskich kościołów, zaparkował nieostrożny kierowca. Jakież było jego zaskoczenie, gdy po przyjściu do wozu, okazało się, że wszystkie jego cztery opony straciły kulisty kształt. Widać komuś nie spodobało się, że zaparkował tuż pod bramą u proboszcza. Podobna przygoda spotkała tydzień temu i mnie…
Rankiem udałam się na posiedzenie komisji do urzędu w Jabłonnie. Po burzliwej dyskusji z radnymi oraz jednym z członków lokalnej społeczności, na temat wątpliwości co do przebiegu kontroli, opuściłam budynek urzędu. Oszołomiona kolejnymi groźbami, sądem i wszystkimi świętymi, nie zwróciłam uwagi na stan auta. Niewiele myśląc zapakowałam się do pojazdu, po drodze wrzucając dziecko i pojechałam do domu. Po godzinie wybiegłam z domu, by pojechać do wypadku drogowego. Wsiadłam do ukochanego bolidu i ruszyłam z kopyta. Trzeba wiedzieć, że uliczka, przy której mieszkam, należy do tych nieutwardzonych, dziurawych arterii miejskich. Jej stan jest ciągłym wyzwaniem dla amortyzatorów. W związku z tym nie dziwiło mnie, że samochodem trzęsie okrutnie. Ale kiedy wyjechałam na gładki asfalt, zaniepokoił mnie dźwięk wydobywający się z samochodu. Po otworzeniu drzwi okazało się, że zamiast opony mam coś, co według znawców tematu określane jest jako flak. Pomijam niezaprzeczalny fakt, że zachowałam się jak typowa blondynka. Dziwił mnie jednak stan opony. Albo najechałam na gwóźdź, albo jeden z moich wielbicieli miał wpływ na jej obecny kształt…
Ostatecznie wieczór spędziłam próbując swoich sił przy zmianie koła. Dla delikatnej istoty w kilkunastocentymetrowych szpilkach jest to wyczyn nie lada. Trzasnęłam więc drzwiami i powędrowałam odstresować się przy kuchennych wyzwaniach. W domu zastałam swąd przypalonych piersi kurczaka i leguminę zamiast zupy ogórkowej, co wprawiło mnie w prawdziwie morderczy nastrój. Wieczorem założyłam adidasy i według zaleceń instruktora próbowałam samodzielnie zmienić koło. Wściekłość nie pomogła mi nawet wtedy, gdy skakałam po kluczu. Śruby odkręcić musiał mężczyzna. Kiedy już wrzuciłam oponę do bagażnika, pozostało mi tylko jechać do wulkanizatora. Ten dokładnie obejrzał koło i stwierdził, że żadnej dziury nie ma. Znaczyłoby to nic innego, jak to, że nagłe rozszczelnienie rozpoczęło się podczas parkowania przy urzędzie w Jabłonnie.
Komentujący to zdarzenie bywalcy urzędu, stwierdzili, że i tak powinnam się cieszyć. Ponoć w Jabłonnie dochodziło do znacznie poważniejszych zdarzeń jak wybicie szyby czy przecinanie opon. Grożono nie sądem, a wrzucaniem narkotyków do pojazdów młodocianych członków rodziny. Idą wybory. Czasem… boję się nadchodzącego roku. Trzeba jednak przyznać, że już zaczyna być ciekawie. Żartownisiom, którzy zamierzają bawić się w rozszczelnianie opon, przypominam, że na niektórych parkingach, podobnie jak w Jabłonnie, są zainstalowane kamery…
A jak można rozszczelnić oponę?!
Skutecznie :]
Skutecznie to można roszczelnić oponę na dziurze:0)
i teorie spiskowe zostawić Antoniemu.