Każdy następny fachowiec jest lepszy od wcześniejszego

5220978327e5d.jpg

Kto kiedykolwiek miał do czynienia z branżą budowlaną, wie, że każdy następny fachowiec jest lepszy od wcześniejszego. Każdy twierdzi, że jego poprzednik to partacz wielkiego kalibru. Jako uzdrowiciel i cudotwórca pokazuje ogromne możliwości, a „ręce które leczą” kreślą wizje naprawienia zła. Jeśli się ktoś skusi tą opowieścią rodem z bajki „1000 i 1 opowieści Szecherezady” może potem winić tylko siebie.

Pamiętam pierwsze zdziwienie, kiedy podczas budowy domu fachowcy pomylili się i wylali schody o dwa metry za krótkie. Drobiażdżek. Kierownik budowy przekonywał mnie, że tak właśnie miało być i nie umiem czytać planów. Drugie większe zdziwienie dopadło mnie na piętrze. Brygada, zapalczywie kiwając głowami niczym siedmiu krasnoludków, próbowała zrobić ze mnie śniętą królewnę, tłumacząc że okna w pokojach muszą być wąskie jak piwniczne, ponieważ inaczej się nie da… Trzecie zdziwienie trwało najdłużej. Długo czekałam na zamówione deski na więźbę dachową. Kiedy przyszły, suche i zielone od impregnatu, byłam naprawdę wzruszona. Przyjechali fachowcy ubrani w piękne pomarańczowe spodnie na szelkach, wdrapali się na górę i drapiąc się po głowie siedzieli tam pół dnia niczym przedziwne koguty. Ich ospałość tłumaczyłam sobie potrzebą mentalnego przygotowania do tej niezwykłej czynności wymagającej przecież wyjątkowej skrupulatności. Na koniec dnia kogutki zniknęły. Nie pojawili się też na drugi i trzeci. Okazało się, że przeliczyli ponownie dechy i w żaden sposób dach im z tego nie wychodził. Następna ekipa w zielonych spodniach, po całym dniu liczenia cyferek w zeszycie w kratkę, zażyczyła sobie więcej kasy i drewna. Przekonana, że prześladuje mnie jakieś budowlane fatum, miałam nikłą nadzieję na poprawę losu. Jakże się myliłam… Trzy dni fachowcy liczyli schody i zmieniali rusztowanie. W końcu sama siadłam nad kartką i spłodziłam stopnie, które służą do dziś. Przebojem zaś stała się ściana nośna, która stała się dziwnym trafem półokrągła…

Fatum trwało. Fachowcom nie udało się zmieścić w ścianie jednego okna, a pręty zbrojeniowe  z belek wyparowały. Kiedy policja przyszła po mojego kierownika budowy, wcale mnie to nie zdziwiło. Byłam tylko zaskoczona, że powodem aresztowania były… niezapłacone alimenty. Kiedy kolejni fachowcy próbowali mi spalić nowy piec, miałam ochotę użyć wideł. Potem przyszło mi dawać nauki jak z trapezów można ułożyć łuki i jak odnajdywać zatynkowane puszki. Pamiętałam, że zbyt duża zaliczka oznaczała dłuższą przerwę w pracy, a wypłata całości kwoty oznaczała pożegnanie z brygadą. Wyparowują jak procenty. Nie muszę dodawać, że alkohol na budowie oznacza jezioro łabędzie, bo baletu na promilach z taczkami inaczej nazwać nie można.

Fatum dotyczy chyba całej tej branży. Przy większych inwestycjach pech taki sam. Wszyscy fachowcy są tacy sami, pomyślałam, kiedy w odpowiedzi na zadane pytania jedna z firm budowlanych w Legionowie postraszyła mnie prawnikiem, adwokatem, sądem, klątwą i prezydentem. Inna skala, inne metody, to samo fatum…

Iwona Wymazał


Warning: include(/var/www/gazetapowiatowa.pl/html/wp-content/themes/proton_powiatowa/inc/reklamy/https:blogi.gazetapowiatowa.pl.php): failed to open stream: No such file or directory in /var/www/gazetapowiatowa.pl/html/wp-content/themes/proton_powiatowa/inc/reklamy/reklamy.php on line 6

Warning: include(): Failed opening '/var/www/gazetapowiatowa.pl/html/wp-content/themes/proton_powiatowa/inc/reklamy/https:blogi.gazetapowiatowa.pl.php' for inclusion (include_path='.:/usr/share/php') in /var/www/gazetapowiatowa.pl/html/wp-content/themes/proton_powiatowa/inc/reklamy/reklamy.php on line 6