Siedzę na zebraniu rodziców w szkole i gdzieś w zakamarkach umysłu znajduję obraz mojej cudownej babuni, która podczas gdy usypiała mnie w łóżku, opowiadała o czasach jej młodości. Przywoływała wspomnienia z zamierzchłych czasów i snuła bajki o szkole, gdzie pani nauczycielka miała wielkie poważanie wśród dzieci i rodziców. Szacunek ten wyrażany był często w podarunkach, jajkach leżących w koszyku, tłustych gęsiach czy też warzywach prosto z ogródka. Wszelkie objawy nieposłuszeństwa karane były uderzeniem linijki w dłoń lub klęczeniem na grochu. Wagary i leżenie na sianie kończyły się czerwonymi pasami na szlachetnej części ciała. Dzisiaj uderzenie ucznia kończy się reprymendą dla nauczyciela, a o szacunku ze strony rodziców można zapomnieć. Czasy się zmieniły. Groźby przestały być realne. Nikt nie biega z jajeczkami w koszyczku do szkoły, tylko wymaga, by wychować i wtłoczyć odpowiednią ilość wiedzy w młode i krnąbrne umysły. Władza absolutna pozostała jedynie w rękach woźnych, które nadal są w posiadaniu tego samego narzędzia, miotły, ścierki i mopa.
Ostatnio bardzo modny w szkołach stał się dziennik elektroniczny. Pewna mama opowiadała, że w gminie Serock istnieje szkoła, która obowiązkowo pobiera opłaty za dostęp do dziennika. Jeśli więc rodzice nie zechcą zapłacić za tę nowinkę techniczną, nie mają ubezpieczenia oraz wglądu do ocen dziecka. – I nie ważne jest to, że części rodziców nie stać na zapłacenie obiadów, a co dopiero na komputer – opowiada zbulwersowana matka. Nie ważne jest też to, że niektóre rejony gminy są odcięte od cywilizacji i świata portali internetowych. Ludzie, którzy nie mają pieniędzy na kupienie ciepłej kurtki czy zimowych butów, mają obowiązek korzystania z dziennika elektronicznego. Czy jest to forma walki z wykluczeniem cyfrowym? Nie wiem.
W tym roku po raz pierwszy zajrzałam do takiego dzienniczka. Oprócz zadań domowych można tam zobaczyć, jak wygląda ocena dziecka na tle całej klasy, terminy sprawdzianów i oczywiście oceny z poszczególnych przedmiotów. Za 20 złotych mam wgląd do każdego dnia w tygodniu i możliwość sprawdzenia, czy moje dziecko było na wagarach, czy siedziało grzecznie w szkole. Dla niektórych rodziców dzienniczek elektroniczny to pierwsze spotkanie z Internetem. Często będzie to jedyna lektura i spotkanie z ułamkami. Dla tych nauczycieli, którzy nie radzą sobie z arkuszem kalkulacyjnym i dokumentem, przymusowa konieczność nauki obsługi komputera. W jakim kierunku pójdzie dalej świat? Czy dzienniczki elektroniczne będą połączone z allegro, pudelkiem i samodzielną kuchenką mikrofalową? Nie wiem… Chciałabym jednak, by kiedyś każdy z nas miał wgląd w oceny i zachowanie prezydenta, naczelnika, wójta, komendanta policji i straży miejskiej. Może to jest pomysł na podreperowanie budżetu miasta? Kto by nie chciał wiedzieć, gdzie goniono łosia, na jakim szkoleniu jest wójt i kogo ciągnie za warkoczyki prezydent?
Zapomnij pamiętać o przeszłości, co się wam, teraz jesteślepszy, kto jest gotów ponownie popełnić tego samego błędu. Wreszcie, można dowiedzieć się z doświadczenia. Szczęśliwego Nowego Roku.
http://member.my-addr.com/uploads/images/8122.jpg