Bob Budowniczy

522097a647c6d.jpg

Moje pierwsze przygody z budową to czasy, kiedy zdobycie mieszkania wiązało się z doświadczeniami rodem z serialu „Alternatywy 4”. Były więc krzywe ściany, klatki schodowe rodem z horrorów, nierówne podłogi, niezamykające się drzwi i pękający balkon. Żeby wyjść na niego i popatrzeć na dół, musiałam przekonywać się do tego miesiąc. Odtąd zawsze mam wrażenie, że lada chwila odpadnie od ściany bloku.

Najgorzej było nocami, kiedy wiał silny wiatr. Wieżowiec zbudowany z wielkiej płyty kołysał się jak drzewo. W pokoju brata na ścianach kwitł grzyb. Żeby ograniczyć rozrost tego niechcianego ogrodu botanicznego na 8 m2, ojciec kupił styropian, deski boazerii i ocieplił wnętrze mieszkania. Kiedy przyszła pora na położenie w łazience płytek ściennych, trzeba było wydać fortunę na doprowadzenie do pionu murów. W innym wypadku lustro odstawało pod nienaturalnym kątem, a szczoteczka nie mieściła się na półce. Wpuszczenie do domu fachowca oznaczało kolejne straty. Trzeba było liczyć się z nieszczęściami. Nawet wtedy, gdy zyskiwaliśmy nowy kran czy zamek w drzwiach, wychodziły następne usterki. Ale człowiek był szczęśliwy, bo gdzieś mieszkał…

Tyle, jeśli chodzi o komentarz od strony szarego mieszkańca… Przez ostatni rok straszę w 15 cm szpilkach na budowach i przeglądam dokumenty, które przynoszą mi czytelnicy. To co się dzieje między wersami protokołów, faktur, między cegłami i zaprawą, przyprawia o dreszcze. To alternatywna rzeczywistość. By zbudować nową szkołę, do której radośnie pobiegną młodzi obywatele naszego kraju, urzędy organizują tzw. przetargi. Jak donoszą małe firmy budowlane, dziwnym trafem często wybierane są znajome wielkie firmy, które oferują ciut niższą stawkę od innych oferentów. Owe szczęśliwe przedsiębiorstwa zatrudniają szaraczków budowlanych, czyli podwykonawców, których nawet nie zgłaszają do urzędów. Po wykonaniu części prac w nieprzyjemnej atmosferze rozstają się z szaraczkami, oczywiście nie płacąc im za wykonane usługi i materiały. Te skaczą im do gardła i awanturują się głośno. Duża firma zatrudnia prawnika, który skutecznie przez następne 10 lat będzie boksował się w sądach na paragrafy. Pojawia się stado następnych szaraczków, którzy nabierają się na tę samą bajkę. Pokrzywdzeni przynoszą dokumenty, przelewy na brata i rodzinę, zatytułowane łapówka, bowiem jak twierdzą, by zatrudnić się do budowania placówki oświatowej, konieczny jest wkład dla urzędnika. Nieoficjalnie urzędnik mówi, że jego szef bierze 10% od dużej firmy od załatwienia konkretnego kontraktu. W tej branży chyba wszyscy biorą. A zaczyna się od projektów, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Informatorzy pokazują ile i jaka budowla kosztowała inwestora, jeszcze zanim projektant przybił jakąkolwiek pieczątkę. Aż dziw, że wszystkie te budowle jeszcze stoją. Kiedy otrzymaliśmy pierwsze telefony z pogróżkami od prawników dużych firm, runęła moja naiwna wiara w prostolinijnego boba budowniczego. Runęła też wiara w uczciwego urzędnika. Między cegłami zamiast zaprawy leżą łapówki, a dziury w drodze łata się kapustą. W tym fachu nie wystarczą umiejętności. Smutne jest to, że czasem trzeba wiedzieć komu i ile do koperty włożyć. I teraz już wcale nie dziwię się, że Chińczycy nie dokończyli autostrady.


Warning: include(/var/www/gazetapowiatowa.pl/html/wp-content/themes/proton_powiatowa/inc/reklamy/https:blogi.gazetapowiatowa.pl.php): failed to open stream: No such file or directory in /var/www/gazetapowiatowa.pl/html/wp-content/themes/proton_powiatowa/inc/reklamy/reklamy.php on line 6

Warning: include(): Failed opening '/var/www/gazetapowiatowa.pl/html/wp-content/themes/proton_powiatowa/inc/reklamy/https:blogi.gazetapowiatowa.pl.php' for inclusion (include_path='.:/usr/share/php') in /var/www/gazetapowiatowa.pl/html/wp-content/themes/proton_powiatowa/inc/reklamy/reklamy.php on line 6