Moje pierwsze odczucia po obejrzeniu debaty prezydenckiej są nijakie. Zapewne dlatego że i debata taka właśnie była. Gdybym chciała obejrzeć wyreżyserowany spektakl, poszłabym do teatru na coś lepszego.
Sztywno, równo i… nudno
Nie wiem, czy kandydaci mieli informacje, czego będą dotyczyć pytania, czy znali wcześniej ich treść. Wygląda na to, że raczej tak. Obaj powiedzieli niewiele. Takie typowe „gadające głowy”, które możemy na co dzień oglądać w telewizji. Kompletny brak świeżości, pomysłów, odżegnania się od codziennej przepychanki pomiędzy wiodącymi partiami znanej wyborcom przecież doskonale od dawna.
Punktowanie
Wysłuchując kolejnych wypowiedzi kandydatów można było odnieść wrażenie, że sztaby obu kandydatów nie skupiły się na sprzedaniu swojego kandydata, ale na wygrzebywaniu wpadek przeciwnika i na tym postanowiły oprzeć debatę. Zapomniano o dość prostym, niestety, fakcie, że kampania wyborcza to jak kampania każdego innego produktu. No i zamiast usłyszeć „kupcie to, bo jest lepsze”, usłyszeliśmy „nie kupujcie tego, bo się do niczego nie nadaje”. Słabo. Do następnej kampanii proponuję zatrudnić agencję reklamową, bo one się po prostu na tym lepiej znają niż nie jeden spin-doctor.
Pomylenie z poplątaniem
Zdecydowanie jedno łączyło Dudę i Komorowskiego. Obaj jakby zapomnieli, gdzie kończą się kompetencje prezydenta. Trochę wchodzili w buty premiera. Zarzucali sobie również zależność od partii politycznych, z których pochodzą. Moim zdaniem to nie wada tylko zaleta. Przecież chcąc realizować swoje obietnice, będą musieli właśnie z tej siły korzystać i obaj niewątpliwie liczą na to, że jeśli zostaną wybrani na najwyższy urząd w państwie, to na jesieni również ich ekipa zostanie wybrana do władzy ustawodawczej.
Tak czy inaczej za tydzień pójdziemy do urn. Nie wyobrażam sobie, żeby dorosły, myślący człowiek mógł postąpić inaczej. Nie ma wątpliwości, że wynik aktualnych wyborów to niejaki wskaźnik preferencji Polaków na rundę jesienną, której wynik będzie miał, w przeciwieństwie do majowego, zdecydowanie większy wpływ na sytuację zarówno państwa jak i jego obywateli. Czekam zatem z niecierpliwością na niedzielę, kiedy to ogłoszone zostaną wyniki pierwszego sondażu w jesiennych wyborach parlamentarnych.
artykuł nijaki kompletnie nic nie wnosi