Skromny chłopak, który najwięcej wymaga od siebie samego. Od trzech lat pełni funkcję Komendanta Hufca. Pomimo młodego wieku (28 lat) ma za sobą niezwykle ciekawy „harcerski szlak”.
Tym razem opowie nam, jak wygląda jego przygoda z harcerskim mundurem. Nie przedłużajmy, przeczytajmy, co ma do powiedzenia phm. Grzegorz Kaszuba.
Czym jest dla Ciebie rola Komendanta Hufca?
Sama funkcja jest nie do końca wdzięczna, ktoś ją musi pełnić. Kiedy trzy lata temu wybrano nas jako nową Komendę Hufca, też przeprowadzono ze mną wywiad i zadano mi takie pytanie. Wówczas odpowiedziałem, że postrzegam swoją rolę tak, żeby nie przeszkadzać drużynowym w wychowywaniu harcerzy, a kiedy będzie okazja, to jeszcze im w tym pomóc. I w zasadzie ten pogląd nie zmienił się.
Co najmilej wspominasz z harcerstwa?
Jednego wydarzenia nie będę w stanie wskazać, bo było tego dużo. Na pewno fakt, że miałem przyjemność poznać wspaniałych ludzi, z którymi dane mi było przeżyć wiele przygód, a przeżycia i doświadczenia wyniesione ze wspólnego harcowania procentują do dzisiaj nawet w życiu poza harcerskim. Gdybym miał jednak pokusić się o wskazanie takiego konkretu, to miło wspominam obóz na Ukrainie, który był dla nas wyzwaniem logistycznym, z podjęcia którego do dzisiaj mam satysfakcję. Drugim takim znaczącym i motywującym wydarzeniem był ostatni kurs przewodnikowski, oparty w całości na przeżyciach.
Co mógłbyś o harcerstwie powiedzieć osobom spoza ZHP?
Nie chciałbym o harcerstwie mówić, bo to trzeba po prostu przeżyć. Gdyby jednak padło pytanie ze strony takich osób, które przejawiałyby ciekawość, zaprosiłbym je na kilka zbiórek do dobrze działającej drużyny harcerskiej. Potem oni sami udzieliliby sobie odpowiedzi, czy to im odpowiada, zaspokaja ich ciekawość. O zaradności, przeżywaniu przygód, o wyjazdach, ale dopóki ktoś tego nie doświadczy, to nie będzie o harcerstwie wiedział zbyt wiele. Harcerstwo się przeżywa, a nie o nim czyta czy słucha. Gdyby nie ten aspekt przeżyciowy to siła oddziaływania byłaby minimalna. Kiedy zapytasz harcerza o jego przeżycia, on może opowiedzieć Ci ciekawie o ognisku, ale Ty nie poczujesz tego ciepła i atmosfery, które on wtedy czuł.
Jaka umiejętność, którą na co dzień stosujesz w życiu, miała swój początek w harcerstwie?
Moja praca zawodowa nie ma aspektów wychowawczych, ale z harcerstwa do życia zawodowego i prywatnego wyniosłem umiejętność rozmawiania z ludźmi i co najistotniejsze – aktywnego słuchania ich. Druga rzecz, jaką zawdzięczam naszej organizacji to śmiałość. Zdecydowanie harcerstwo ośmiela i sprawia, że lepiej potrafię odnaleźć się w różnym towarzystwie i sytuacjach. Także umiejętność dostosowania się do rozmówcy jest bardzo cenna, a w moim przypadku miała ona początek w harcerstwie, podczas wielu rozmów i dyskusji wychowawczych.
Czego nauczyłeś się będąc drużynowym?
Zdecydowanie odpowiedzialności. Kiedy był ustalony termin zbiórki, to było jednoznaczne z faktem, że kilkadziesiąt osób liczy, że ona się odbędzie i po raz kolejny będzie fajną przygodą. Takiego oczekiwania nie można było zawieść. Jeśli nawet zdarzyło się, że w ostatniej chwili rozchorowałem się albo wynikła inna ważna sprawa, zawsze dbałem o to, żeby ktoś z moich przybocznych poprowadził zbiórkę. Poza tym sam fakt brania odpowiedzialności za zdrowie i życie podopiecznych w trakcie dłuższych wyjazdów, takich jak obozy lub rajdy, skłania do refleksji nad bezpiecznym planowaniem i realizacją imprez harcerskich. Jednak największą odpowiedzialność, z jaką się najczęściej spotykałem w swoim harcerstwie to była odpowiedzialność za dane słowo. Wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo jest to ważne. Niejednokrotnie nie dotrzymałem słowa i czułem się z tym bardzo źle, ale oczywiście każda taka porażka była dla mnie cenną lekcją, z której wyciągnąłem naukę na przyszłość. Drugą rzeczą, którą wyniosłem z pełnienia funkcji drużynowego, jest planowanie i weryfikowanie planów. Często było tak, że miałem misternie zaplanowane w głowie wydarzenie, oczywiście na papier przelewałem skrót tych przemyśleń, bo w innym przypadku powstawałyby książki o zbiórkach zamiast samych zbiórek, ale zawsze w ich trakcie okazywało się, że trzeba było wiele rzeczy na bieżąco zmieniać, bo sytuacja tego wymagała. To dzisiaj ludzie nazywają kreatywnością.
Jak harcerstwo przygotowuje do dorosłego życia?
Chyba jesteśmy jedną z nielicznych organizacji, która za symboliczny wkład ekonomiczny (składka członkowska, mundur, plecak, trochę pieniędzy na wyjazd) w sposób naturalny wyzwala w harcerzach umiejętność radzenia sobie w różnych sytuacjach. Widać to szczególnie po nowych harcerzach, którzy nie radzą sobie najlepiej na pierwszych wyjazdach, ale mają ogromną potrzebę uczenia się i chętnie podejmują trenowanie umiejętności. Na kolejnych wyjazdach ci sami harcerze sprawiają wrażenie już zupełnie innych osób. Sprawnie wiążą węzły, solidnie rozstawiają namioty, bez większego wysiłku wspinają się na skały i potrafią przygotować pożywny posiłek np. ze złowionej ryby. Niepoddawania się, niedawania za wygraną, to często spotykana cecha harcerzy. Lubimy podejmować wyzwania, które sprawiają, że jesteśmy lepsi i ciągle chcemy się doskonalić. To umiejętności, które z pewnością ułatwiają życie.
Jakie byłoby życie bez harcerstwa?
Na pewno dużo uboższe. Twórca ruchu skautowego na świecie – generał Robert Baden– Powell powiedział, że życie bez przygód byłoby strasznie głupie”. Powiedział także, że „najlepszym sposobem na osiągnięcie szczęścia jest rozsiewanie go wokół siebie”. Te słowa znajdują potwierdzenie w codziennym życiu harcerzy i mają ponadczasową wartość. Rozwijanie pasji, odkrywanie ich, kierowanie się uczciwymi zasadami, ale także czasem z pozoru nudne, lecz konieczne zajęcia jak prowadzenie dokumentacji oraz trudnych rozmów negocjacyjnych uczą wytrwałości i mogą mieć pozytywne przełożenie na inne aspekty życia. Przekonanie o tym, żeby robić swoje najlepiej jak potrafimy, będzie procentowało w przyszłości. Dobry rzemieślnik zawsze obroni się na rynku pracy niezależnie od tego, jak bardzo jest on nasycony.
Jak zmienił się hufiec w trakcie pełnienia przez Ciebie funkcji Komendanta?
Ciężko cokolwiek o tym powiedzieć, bo nie jestem obiektywny. Poza tym po trzech latach nie za bardzo pamiętam punkt, z którego startowaliśmy. Mam wrażenie, że zmiany były dosyć dynamiczne. Powiem coś, co zabrzmi nieskromnie, ale zdecyduję się na to, bo chcę wyrazić zdanie nie w swoim imieniu, ale w imieniu całego grona instruktorskiego hufca. Trzy lata temu hufiec był w dobrej kondycji, a teraz jest w bardzo dobrej. To niewątpliwie zasługa naszej wspólnoty instruktorskiej, która na co dzień dba o jak najwyższą jakość pracy z dziećmi i młodzieżą, ale także tych instruktorów, którzy przyczyniają się do doskonalenia drużynowych poprzez nieustanne stymulowanie ich do rozwoju. Jest jeszcze kilka spraw, nad którymi trzeba pracować, ale to jest naturalne, zawsze będzie coś do poprawienia. Najważniejsze, żeby zdawać sobie sprawę, że ciągle należy się doskonalić i do tego dążyć. Tyle moich podsumowań, ale myślę, że bardziej konstruktywnej oceny dokonają instruktorzy za rok, kiedy będziemy kończyć kadencję. Myślę jednak, że nie mamy powodów do wstydu.
Dziękuję Ci za rozmowę.
hm. Tomasz Dudewicz