W Legionowie, niczym w starych polskich komediach, działy się rzeczy tak absurdalne, że godne opisania. Miasto niczym za czasów komunizmu w okresie przed pierwszym maja, poddane było zabiegom, które zauważyli tylko nieliczni mieszkańcy. Posprzątano na wyskoki połysk ratusz. Odkurzono dyplomy na ścianach.
Pomalowano na różowo podziemne przejście na dworcu kolejowym (Podobno jest to ulubiony kolor prezydenta Chrzanowskiego). Strażników miejskich wygoniono na specjalne dyżury, by pilnowali porządku w mieście. Zaczajeni funkcjonariusze przez dwa dni w przejściu podziemnym czuwali, by element wywrotowy nie wykonał akcji sabotażu i nie zabazgrał świeżych ścian jakimś paskudnym graffiti. Różowe przejście dworcowe miało zostać dziewiczo różowe do pamiętnego dnia, kiedy to zagraniczni goście odwiedzili zaawansowaną budowę centrum komunikacyjnego. Plac budowy, gdzie wycięto może dwa drzewa i przeniesiono wiatę, został zasłonięty przez szczelne ogrodzenie z blachy falistej, przybitej siermiężnymi gwoździami. Na blachach powieszono wielkie napisy reklamujące firmę wykonującą prace budowlane na dworcu. Wykwalifikowani pracownicy jeszcze na 10 minut przed wizytacją zdrapywali z ogrodzenia koślawo przyklejone ogłoszenia. Nie malowano krawężników i trawników, ale za to stemple budowlane owinięto wstążkami, a w przejściu ustawiono tablice informacyjne z historią dworca oraz zespół muzyczny, który romantycznie zaciągał przeboje włoskie z lat 80-tych. Kiedy nadszedł ten dzień, na dziedziniec ratusza wjechał luksusowy samochód i niczym w filmie opalony prezydent Legionowa w firmowym odprasowanym garniturze, wyciągnął dłoń w kierunku zagranicznych sponsorów naszego dworca. Z sali konferencyjnej wyrzucono starostę i zaproszono elitę powiatu legionowskiego oraz wyjątkowych gości. Po kilku przemówieniach wszyscy udali się na dworzec. Tam na budowie wielopoziomowego parkingu, na piasku ustawiono płyty, namiot i stół na lampki szampana. Ci, którzy czekali na wizytację, obawiali się, że pojazd z gośćmi przyjedzie od strony Osiedla Piaski, czyli przez wiadukt, co wiązałoby się oczywiście z długotrwałym oczekiwaniem w korku na wiadukcie. Jednak, kiedy goście dotarli na miejsce, po krótkiej prezentacji 10-centymetrowcyh fundamentów i dwóch łopat z kokardą, musieli czym prędzej biec na peron. Prezydent Chrzanowski w ostatniej chwili korzystał ze zwięzłego instruktarzu przedstawicielki działu marketingu w zakresie otwierania drzwi pociągu, obsługi kasownika i wykorzystania biletu. Po czym wszyscy goście wsiedli do pociągu i odjechali ku uldze pracowników ratusza i dyżurujących funkcjonariuszy… Kilka wniosków. Po trzech minutach w przejściu podziemnym nie było już wystawy, a zespół zaczął pakować mikrofony. Lampka szampana doskonale harmonizowała z półnagimi pracownikami w żółtych kaskach, którzy podczas wizytacji wylewali beton. Kokardy na łopatach były krzywo zawiązane. Prezydent rozdawał prezenty, ale nie zegarki. Zakończenie budowy przypadkowo wiąże się terminem wyborów. Więcej wizytacji, a życie mieszkańców byłoby znośniejsze.
iw