Człowiek zasiada w poniedziałek przed komputerem i przy porannej kawie doświadcza radości istnienia. Czymże jest bowiem człekokształtny bez nałożonego jarzma pracy? Gdyby nie potrzeba rozwoju, nadal siedzielibyśmy na drzewach i iskali futra z pasożytów, a nie zastanawiali się nad fenomenem dyskusji politycznych o związkach partnerskich.
Dziwnym trafem określeniem tym zwykło się określać wszystkie dłużej trwające związki między osobnikami o różnej lub tej samej płci. W odróżnieniu od związków małżeńskich, nie podlegają rejestracji państwowej. Buntownik, który nie uznaje dominacji urzędniczej i nie da się zaobrączkować i wpisać w rejestr nieszczęśników, musi brać pod uwagę pewne niedogodności z tym związane. W szpitalach lekarze bronią jak niepodległości danych osobowych jego partnera. W sądach związek partnerski jest na cenzurowanym. Można żyć długo i szczęśliwie w związku, jednak gdy pieczątki brak, buntownicy nie mają takich samych praw, jak ci, co żyją w stadle małżeńskim. Bywa, że wieloletni partner znajdzie sobie młodszy model. Wystarczy wtedy, że napisze wniosek o eksmisję i trzeba zabierać piżamkę oraz szczoteczkę do zębów. Taki koniec czeka wszystkich tych, którzy nie dokonali rejestracji w urzędzie cywilnym. Dlatego też niektórzy muszą sprawy organizacyjne załatwiać u notariusza. Potem kroczą w związku partnerskim przez życie, dźwigając szereg zaświadczeń. I o to cała wojna… by nie dźwigać makulatury urzędniczej, by nie płacić za zaświadczenia i pozwolenia, by nie płacić za przyjęcie weselne i rozwód.
Można również mieć wątpliwości co do nazewnictwa i użycia przymiotnika „partnerski”. W rzeczywistości nie istnieje bowiem związek, który oddawałby prawdziwy sens tego wyrazu. O prawdziwym związku partnerskim można mówić tylko w kategoriach fatamorgany, ewentualnie na podstawie obserwacji pracy serockich radnych. Niektórzy bowiem są tak zgodni programowo z władzami serockimi, że można mówić o braterstwie, kooperacji, współuczestnictwie… chociaż nie posuwałabym się do użycia wyrazu równorzędność. Związek ten nosi wiele cech długotrwałego, bo ponad 4-letniego pożycia. Znajdziemy tu sprawiedliwy podział obowiązków, głębokie uczucie, porozumienie w dążeniu do celów ważnych dla każdej ze stron. I radni, i burmistrz potrafią wzajemnie wybaczyć sobie nawzajem wiele grzechów. Są cierpliwi. Zrozumiałe jest, że w każdym takim związku, by chronić głębokie uczucie konieczna jest atmosfera intymności. Nikt obcy nie powinien wkraczać w tę sferę. Może dlatego tak zaciekle sześciu radnych broniło dostępu do jawności podczas serockiej sesji. Po co mieszkańcy mają słyszeć kłótnie pomiędzy burmistrzem a radnymi? W końcu to 13 tysięcy zupełnie obcych ludzi. W związkach, choćby i nie były partnerskie, nikt do łoża i do garnka nie powinien zaglądać. Tych sześciu radnych, co głosowało na sesji przeciwko udostępnianiu nagrań z posiedzeń komisji i sesji, wyszło z urzędu równie niezadowolonych, co celebrytka Doda z supermarketu. Muszą jednak pamiętać, że tak jak pisał Janusz Leon Wiśniewski, do związku trzeba dojrzeć. „Prawdziwy związek zaczyna się wtedy, gdy kończy się faza randek, a odświętność tonie – często bezpowrotnie – w rutynie codzienności i niezauważalnie dla wielu przeistacza się w przyzwyczajenie, a mężczyźni zamiast kwiatów zaczynają kupować warzywa”.