21 trudnych godzin w lokalu wyborczym:
Godzina 6.30
Przejęty rolą męża zaufania komitetu wyborczego wyborców docieram o 6.30 do lokalu wyborczego, bo chcę obserwować pracę komisji od samego początku. Obawiam się, czy mnie wpuszczą, czy usłyszą pukanie, bo przecież lokal ma być otwarty dopiero o 7. Łapię za klamkę – otwarte. Bez problemu wchodzę i spostrzegam zdumione twarze komisji otwierającej paczki z kartami do głosowania.
Godzina 6.44
Urnę sprawdza i nieudolnie plombuje młody przewodniczący komisji w obecności tylko jednego członka komisji.
Godz. 7.00
Komisja nadal nie skończyła liczenia kart do głosowania. Wchodzą pierwsi wyborcy – małżeństwo. Komisja przeprasza za bałagan na stole.
Godz. 7.15
Widzę, jak wyborca (kobieta) podchodzi i bierze sobie dodatkową, żółtą kartę do głosowania (do powiatu). Z komisji nikt nie zauważył !!! Podnoszę alarm. Kartę pani odebrano. Tłumaczyła, że się pomyliła i dlatego wzięła drugą.
Godz. 7.30
Patrolując teren przed lokalem, spotkałem dwóch głośno rozmawiających mężczyzn. Jeden z nich żalił się, że dostał wypełnioną kartę do głosowania do powiatu. Zapytałem, czy zgłosił i natychmiast pobiegłem do przewodniczącego komisji. Okazało się, że wydano mu kartę, którą uprzednio wypełniła wspomniana pani. Ostatecznie mężczyźnie wydano nową, czystą kartę (jeszcze przed moją interwencją).
Godz. 8.15
Przewodniczący komisji abdykował. Zastąpiła go kompetentna pani.
Godz. 8.15 – 21.00
Kapanie wyborców na przemian z tsunami po mszach w kościele. Za mała sala i ludzie siadają na schodach, wypełniają na plecach innych, zero intymności. Ale komisja działa dobrze. Przyjechała druga urna, bez godła, potem trzecia (nieużyta). Przed lokalem zobaczyłem urnę przywiezioną dla sąsiedniej komisji (pudło kartonowe z dziurą).
Godz. 21.00
Lokal zamknięty. Liczenie kart, które pozostały. Potem otwarcie urn i liczenie głosów. Idzie ślamazarnie.
Ok. godz. 1.00
Przewodnicząca dowiaduje się ode mnie, że jedna z kart do głosowania została wydana dwukrotnie, o czym poprzedni przewodniczący chyba nie raczył jej powiedzieć. Na moją prośbę pani przewodnicząca dokonuje stosownej adnotacji na wspomnianej karcie (przewidzianej do zniszczenia).
Ok. godz. 3.00
Mój organizm odmówił posłuszeństwa. Żegnam się z komisją, która jeszcze nawet nie policzyła głosów do powiatu (a jeszcze został sejmik i włodarz). Jadę do domu. To był niezwykły dzień.
Godz. 08.00
Włączyłem telewizor i dowiedziałem się, że u mnie wcale nie było najgorzej.
„Ok. godz. 3.00
Mój organizm odmówił posłuszeństwa. Żegnam się z komisją, która jeszcze nawet nie policzyła głosów do powiatu (a jeszcze został sejmik i włodarz). Jadę do domu. To był niezwykły dzień.” – chyba do mnie dotarło dlaczego SS nadal pełni rolę włodarza 🙁
Bawia mnie te teorie spiskowe. Informuje, ze w lokalu zostal jeszcze maz zaufania Grazyny Woznickiej nie wspominajac juz o czlonku komisji z tego komitetu, wiec sorry, prosze nie fantazjowac.
przy cały tym zamieszaniu w wynikami do sejmiku usłyszałam dzisiaj w tv jak ktoś zaproponował, aby w przyszłości zamiast stawiania krzyżyków (co po dostawieniu drugiego krzyżyka czyni głos nieważnym) każdy wyborca otrzymywał odpowiednią liczbę naklejek, które należałoby przykleić obok nazwiska, na które się głosuje. Zapobiegłoby to takiej ilości głosów nieważnych i możliwych nadużyć. Uważam, że pomysł bardzo dobry.