Czytając tytuł felietonu zapewne niektórzy wpadną w zdumienie. W czasach, kiedy trwa dyskusja o zamykaniu stadionów i sposobach integracji kibiców sportowych z zawodnikami, kobieta wspomina o serialach brazylijskich. No cóż, jako wychowana w komunizmie, gdzie jedyną atrakcją wśród nielicznych czarno-białych programów były mecze piłkarskie, pamiętam jeszcze podniecenie społeczeństwa, które zasiadało przed telewizorami i wiwatowało, kiedy padały gole (kiedyś padały). Zawsze tajemnicą był dla mnie fakt, dlaczego tych 22 dorosłych mężczyzn gania za piłką. W wyniku spisku ogólnonarodowego odwoływano często dobranocki dla dzieci. Tatusiowie, zamiast bawić się z ze swoimi pociechami, potrafili godzinami obserwować zachowania stadne na pomalowanej w paski i kółka zielonej murawie, wzruszać się łzami zawodników grzejących ławki rezerwowe i w ciągu tych 90 minut wyrażać najskrytsze uczucia do zupełnie obcych facetów.
Pamiętam dzień, kiedy ulice pustoszały w godzinach emisji „Isaury”. To moment dla ludzkości równie istotny, co wynalezienie koła. Serial, który podnieca, koi nerwy, zaspokaja ciekawość o zwyczajach w innych światach i wychowuje. Ileż emocji kryło się w biczowaniu delikatnej niewolnicy. Kto nie obserwował przygody i pociąg do wiedzy młodziutkiej oraz naiwnej istoty. W serialach każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Nieśmiali w obcowaniu z kobietami mogli identyfikować się z bohaterem i co odcinek przeżywać jego fantazje. Leniwi mogli docenić wpływ pracy na rozwój osobniczy, psychologowie-amatorzy rozbierali na części charakter postaci, a wizjonerzy z pasją snuli dalsze dzieje przedstawianej historii. Nigdy nie brakowało tematów do dyskusji. Niepodważalnym faktem było jednak to, że ani w czasie meczy, ani w czasie trwania seriali, zainteresowanych nie można było oderwać od telewizora.
Nałogi społeczne rozwijają się nadal. Po 20 latach seriale przekształciły się w doskonałe tasiemce, ogłupiając i bawiąc część społeczeństwa. Mecze są kolorowe, przesycone reklamami i zamiast ducha sportowego występuje tam całkowity brak wiarygodności. Przed telewizorem siada przede wszystkim żeńska część społeczeństwa i delektuje się smakiem życia za szkłem. Maratony o życiu księży, sensacyjne akcje policyjne, tasiemiec o życiu duchowym gospodyni domowej zżerają nasz czas. Zaś nieliczni odszczepieńcy wychowani na dawnych reliktach piłkarskich, albo jako kibice fotelowi cicho chłepcą piwko w bamboszach, albo hedonistycznie upajając się sportem integrują się z zawodnikami za pomocą plastikowych krzesełek.
Do kogo teraz można mieć pretensje, że niektóre osoby są nazywane moherynkami lub kibolami? Oprócz niewątpliwego rozwoju przemysłu ogrodniczego w zakresie uprawy murawy, rozwoju sztuki sprzedaży reklam oraz meczy, to produkt uboczny. Doszło do pewnego upośledzenia społeczeństwa, które lubi oglądać cudze życie i obserwować lot piłki za szkłem. W ramach terapii polecam zabrać do parku odrobinę humoru, nadąsanego ukochanego albo samą piłkę… albo poeksperymentować i zabrać wszystko naraz 😉
Iwona Wymazał