W świecie mediów, w którym rządzą szybko podgrzane i podane czytelnikom wiadomości o katastrofach oraz zimne przystawki z polityki, bardzo rzadko czytamy humorystyczne teksty, które rozjaśniają nasz dzień.
Ostatni artykuł o króliku opublikowany na naszej stronie internetowej wzbudził ogromne zainteresowanie, dużo większe niż problemy targowiska czy wizyta ministra gospodarki. Okazało się też, że lwia część legionowian to specjaliści od chorób wewnętrznych zwierząt futerkowych. Historia ta zaczęła się pewnego leniwego wieczoru, kiedy to jeden z przypadkowo spacerujących przedstawicieli radykalnego odłamu fundacji pro-zwierzęcej, zauważył słaniającego się królika na terenie jednego z przedszkoli – ów futrzak miał trudności z chodzeniem po schodach. Człowiek ten zawiadomił służby ścigania. A tam gdzie policja nie może, tam wzywa strażaka… Podczas 20-minutowej akcji (20 minut od przyjęcia telefonu do powrotu do bazy) królik trafił na ręce funkcjonariusza, a potem weterynarza. Następnego dnia królik zmarł.
Oj, dostało się strażnikom miejskim za interwencję w przedszkolu. Obsztorcowana została policja, która nie zawiadomiła prezydenta miasta o sytuacji królika. Dostało się też strażakom, że zaganiali biednego króliczka na śmierć i nie mieli odpowiedniego przeszkolenia. W związku z tym PSP, która gania dziki, łosie, łapie w sieci lisy i czatuje na węże, będzie zmuszona do zorganizowania cyklu szkoleń teoretycznych dotyczących technik łapania królików. Rodzice wraz z dyrekcją nie wykluczają wniesienia sprawy do sądu o odszkodowanie za stracone dobre imię i królika. Czytelnicy zaś rozszaleli się w komentarzach. Jedni szukają w tej akcji zamachu na popularność przedszkola, inni walczą o prawa zwierząt, następni żądają dokładnej godziny zgonu królika oraz wyników sekcji. – Mój syn od jesieni idzie do tego przedszkola. Zaczynam się obawiać czy nie będzie traktowany jak ten zaganiany przez policję królik. Żądam wyjaśnień od placówki! – pisze Miki. Inny komentujący wyjaśnia: – Jeżeli chłopak jest szybki, to można bez obaw oddać go do tego przedszkola. Strażacy go nie złapią.
Wbrew pozorom temat trzymania w placówkach oświatowych żywych zwierząt nie jest aż tak śmieszny, jakby się wydawało. Niejednokrotnie zwierzę ginie w wyniku zaniedbania i braku wiedzy personelu. Zwykle dzieje się to w wewnątrz pomieszczeń i nikt o tym nie wie. Takie sytuacje miały miejsce w legionowskich szkołach i przedszkolach, ale też nikt się tym nie przejmuje.
Ta afera urosła do granic absurdu, bowiem wydarzyła się w prywatnym przedszkolu z widocznym wybiegiem dla zwierząt. Okazuje się jednak, że prócz zmarłego królika w przedszkolu przebywał jeszcze jeden, duży i w dobrej formie. Niestety w okresie przedświątecznym jakiś wielbiciel królików uszkodził kamery i ukradł zwierzę. Po co? Dla okupu czy na pieczeń? Nie wiadomo. Oczekujemy jednak, że policja zajmie się również i tym porwaniem, a gazeta opublikuje wywiad z matką, która znała królika. Mam nadzieję, że radykalny odłam rodziców i wolontariuszy wybaczy mi ten żartobliwy felieton i nie będę musiała wyemigrować z Legionowa, zmienić twarz lub chociaż zapuścić brodę…
A pewnie że wybaczymy , następny artykuł poprosimy o słoniu lub żyrafie .
Aż boję się pomyśleć jak słoń czy żyrafa zmieści się w magazynie dowodów na komendzie policji 😉
Po dłuższym namyśle… wszystkie większe zwierzęta, które można zjeść szybko znikają z dróg powiatu legionowskiego…
jeśli w akcji by nie używano środków weterynaryjnych, które by zniszczyły smak mięska, to pewnie dziennikarze się o tym nie dowiedzą, a co za tym idzie artykuły nie powstaną ;]
no może najwyżej felieton…
;)))
ja bym tam Zenka zapytał wprost, czy ma taką wysoką zamrażarkę (żyrafa). Obstawiam, że ma, ale jak w kawale o policjantach – jest już zapchana „odłowionymi” dzikami 🙂
Jestem zrozpaczony. W komentarzach od czytelników nadal nie ma nic o mnie, ani o rondzie, ani o szkole. Jak żyć?