Czymże jest ta prawdziwa miłość? – zadajemy sobie pytanie w okolicach 14 lutego. Jeśli by się dobrze zastanowić, to miłość może być sensem naszego krótkiego życia. Kręcimy się jak reklamówki na wietrze, jednorazowi – jeśli nie biorąc pod uwagę duszy – i zatrzymujemy się jedynie podczas wieczornych rozmyślań, kiedy nabieramy sił na następny dzień. Miłość jest jak kropka kończąca każde zdanie. Można bez niej żyć, ale wszystko bywa jakieś niepełne i niedokończone. Miłość bywa nałogiem, stanem nieważkości, stanem umysłu, który często porównywany jest do zamroczenia. Jeśli zdarzy się, że trafi nas strzała nagiego krasnoludka o dziwnym imieniu a’Morek, nasze IQ dramatycznie spada.
Można zadowolić się namiastką uczucia, seksem czy platonicznym wyczekiwaniem. Wszystko zależy od nas samych i od obiektu naszych westchnień. A odmian miłości jest nieskończenie wiele. Jeden z ulubionych kobiecych pisarzy Paulo Coelho, specjalista od natężenia uczuć, jest autorem książki pod dziwnym tytułem „11 minut”. Jest to, jak przyznaje sam autor, długość przeciętnego aktu miłosnego człowieka na naszej planecie. Naukowcy polemizują, ponieważ według nich to tylko 4,5 minuty. Tak więc jeśli w sztuce miłości porównywać się do zwierząt, trzeba przyznać się do porażki. Nosorożec potrafi zabawiać swoją towarzyszkę około dwóch godzin, żółw około dziesięciu a grzechotnik aż dwadzieścia dwie. Rekordziści to norniki – 40 godzin seksu. Niestety niektórzy panowie bardziej podobni są do świerszcza, który załatwia sprawę w kilka sekund, ale zmienia partnerki co 18 sekund. Panie zawsze powtarzają, że rozmiary nie są istotne. Jednak miłość wieloryba mierzy sobie tyle ile ściana przyzwoitego pokoju, a kaczora argentyńskiego więcej niż sama długość ciała samca. Rekordy zwierzęcej miłości można by mnożyć. Niektóre ryby zmieniają swoją płeć w zależności od okoliczności. Inne przy pierwszym konsumowaniu związku przyklejają się do partnera i rozpoczynają pasożytniczy tryb życia. W odróżnieniu od zwierząt, mamy dość proporcjonalne wymiary organów i nie zjadamy swoich partnerów seksualnych. I bardzo dobrze, bo znaleźć porządnego i normalnego partnera jest podobno w dzisiejszych czasach dość trudno. Można więc potargować się co do czasu i nie zwracać uwagi na rekordy występujące w naturze. Bowiem mimo otwartości z jaką dyskutujemy często o sprawach intymnych, nadal nie potrafimy o miłości rozmawiać, nawet w żartach, i często mylimy ją z seksem. Niektóre kobiety pochłaniają mężczyzn jak solone orzeszki na nudnej imprezie. Zdolność wyniesienia się ponad seksualne popędy i zakontraktowanie związku to przywilej, który poza światem człowieka nie występuje w przyrodzie. Niektórzy twierdzą, że miłość to światło życia, a małżeństwo to rachunek za prąd. Decydujemy się na monogamię, zakładamy gniazda i jest nam tak dobrze, nawet jeśli partnerka okaże się modliszką, a partner nie jest rekordzistą. Bo najważniejsza jest miłość.
A jakie jest lekarstwo na miłość od pierwszego spojrzenia? Popatrzeć drugi raz…
Iwona Wymazał