Ujarzmić zwierzynę

felieton dowody-w-sprawie

Sezon ogórkowy w pełni. Jeszcze dzieci siedzą grzecznie w szkolnych ławkach, jeszcze nauczycielki leniwie obgryzają ołówki, a już gdzieś w podświadomości wszyscy czują zbliżające się wakacje.

Słoneczko przygrzewa. Dzieci taplają się w fontannach, babcie przesiadują na ławeczkach, a Straż Miejska na patrolach wyciąga blade twarze w stronę promieni słonecznych. Coraz częściej strażnicy interweniują w sprawie bezładnie rozłożonych na trawie amatorów wina owocowego i płynnego chmielu. Ściągają biedaków z zielonych trawników, pakują ich do tylnej części służbowego pojazdu i wywożą do stolicy. Ci po wytrzeźwieniu wracają jak ptaki zza morza, by raczyć się wyrobami alkoholowo-podobnymi na legionowskich trotuarach.
Strażnicy, jeśli nie są zajęci eksportowaniem amatorów wina, zajmują się zaganianiem zwierzyny. Ostatnio przy udziale dużej widowni przeprowadzali akcję łapania sennego osobnika podobnego do dzika. Biedaczysko zasnęło sobie spokojnie w krzaczkach pod ratuszem. Na jego nieszczęście zauważył go jeden z przechodniów i zawiadomił legionowskie służby. Na miejsce zdarzenia przybyło szacowne grono przedstawicieli łowczych, władz i funkcjonariuszy. Na początku ogrodzili teren drzemki dzika specjalnymi barierkami. Najgroźniejszy z prezydentów zakasał rękawy by wśród fleszy dziennikarzy osobiście przenosić metalowe elementy. Potem ustawiono kordon strażników pilnujących bestii, złożony z dwóch strażników miejskich, uzbrojonych po zęby w taśmę ostrzegawczą. Następnym punktem akcji była kolacja. Kiedy upał zelżał, wszyscy zainteresowani wrócili do parku przy ratuszu. Dzik miał jednak inne plany. Po krótkiej toalecie podniósł ryjkiem barierkę i udał się w kierunku Miejskiego Ośrodka Kultury. Najwyraźniej nasz dziki zwierz znudził się obserwowaniem akcji pościgowej prowadzonej przez legionowskie służby specjalne.
Następny dzik nie miał już tyle szczęścia. Po tym jak potrącił go samochód, trafił do bagażnika i na stół weterynarza. Ten, już bez widowni złożonej z mieszkańców Legionowa, z powodu dużych obrażeń, uśpił zwierzę.
Kilka dni temu zatrwożeni mieszkańcy zgłosili napad dzikiej kaczki, która wściekle atakowała przechodniów. Ponieważ jej działalność zagrażała życiu i zdrowiu Bogu ducha winnych ludzi, na pomoc ruszyli strażnicy miejscy. Narażając swoje życie wzięli w swoje ręce firankę oraz tekturowe pudło i ruszyli na wściekłego ptaka. Niestety mimo profesjonalnie przeprowadzonej akcji, sprytny ptak oddalił się w bliżej nieznanym kierunku. Na polu walki pozostało trzech małych, kudłatych, kwaczących zakładników. Ponieważ młodociani przestępcy mogli iść w ślady swojej agresywnej matki, na wszelki wypadek zastosowano wobec nich areszt prewencyjny. Obecnie pod nadzorem straży miejskiej kaczątka przebywają w jednym z gospodarstw agroturystycznych, gdzie są poddawane resocjalizacji w towarzystwie ułożonych kaczek domowych. Uff …. Sezon ogórkowy w pełni 😉

 

etykietyhumor

Powiązane artykuły


Warning: include(/var/www/gazetapowiatowa.pl/html/wp-content/themes/proton_powiatowa/inc/reklamy/https:blogi.gazetapowiatowa.pl.php): failed to open stream: No such file or directory in /var/www/gazetapowiatowa.pl/html/wp-content/themes/proton_powiatowa/inc/reklamy/reklamy.php on line 6

Warning: include(): Failed opening '/var/www/gazetapowiatowa.pl/html/wp-content/themes/proton_powiatowa/inc/reklamy/https:blogi.gazetapowiatowa.pl.php' for inclusion (include_path='.:/usr/share/php') in /var/www/gazetapowiatowa.pl/html/wp-content/themes/proton_powiatowa/inc/reklamy/reklamy.php on line 6